niedziela, 27 września 2015

Poznanie

Był mglisty poranek. Młoda dziewczyna błąkała się po zaciemnionej kuchni. Coś nie dawało jej spać. Budziła się kilkukrotnie. W końcu zwlekła się z łóżka przed świtem. Już od kilku tygodni coś zakłócało jej sen. Pierwszy raz miała problemy w dzień swych piętnastych urodzin. Wtedy myślała, że to ekscytacja nie daje jej spać. Że to podniecenie z powodu urodzin. Ale podniecenie nie trwa przecież kilka tygodni. Nie mogła powiedzieć o tym matce. Ta ją skarci, że sobie wymyśla, że ma wracać do łóżka. Raz próbowała. Skończyło się laniem. Dlaczego akurat ona? Dlaczego każda z trzech sióstr i każdy z czterech braci mają oparcie w rodzicach, a ona jedna zawsze jest karcona? Nawet imię takie jakby za karę. Drakonia. Która z dziewczynek chciałaby się tak nazywać? I z twarzy też niezbyt piękna. Oczy szarawe, włosy mysie, cera jakby przezroczysta. Ciało wychudzone, wykrzywione, jakby spracowane. A przecież prac ciężkich nie wykonywała. Wszystkie rówieśniczki zaczynały już się oglądać za chłopcami, każda miała już zarys biustu, każda zaczynała się przy niedzieli stroić. A w niedzielę? A w niedzielę każda z nich była zapraszana przez chłopców na spacer, czy piknik. Żadna się oczywiście nie zgadzała. Co rodzice powiedzą? Ale przynajmniej miały się do kogo uśmiechać. A Drakonia? Ona jedna zawsze niezauważona. Jeśli już ktoś na nią spojrzał, to obrzucał ją nienawistnym spojrzeniem. Nawet ksiądz w patrzył na nią surowym okiem, jakby chciał jej kazać wyjść z kościoła. Co było z nią nie tak?

Drakonia wyczuwała, że niedługo zdarzy się coś niezwykłego. Tylko nie wiedziała, czy to, co ma ją spotkać, ma być pozytywne, czy nie. Jedno wiedziała na pewno. Coś się zdarzy.
I się zdarzyło. Dokładnie piętnaście tygodni po jej piętnastych urodzinach, w nocy, podczas pełni księżyca. Wtedy to po raz pierwszy od dnia jej urodzin, nie miała problemu z zaśnięciem. O dziwo, bo przecież była pełnia. Kiedy kładła się do łóżka, poczuła jakby gęstą kołdrę opadającą na całe jej ciało. Nie protestowała. Była już wyczerpana tymi nieprzespanymi nocami. Wpadła w głęboki sen, w którym przeniosła się na jakąś górę. Była naga. I nie była sama. Widziała setki kobiet - starszych i młodszych, zgromadzonych dookoła kilkudziesięciu ognisk. Wszystkie, tak jak i ona, były nagie. Każda z nich patrzyła właśnie na nią. Słyszała tylko, jak głośno skandują jej imię. Jedna z nich, chyba najstarsza w hierarchii, podeszła do niej i uśmiechając się złowrogo rzekła:
-Drakonia, witaj moje dziecię. Wreszcie do nas dołączyłaś. Proszę, nie wstydź się, poznaj wszystkich, ucztuj, baw się póki jeszcze Ci wolno, bo już niedługo skończy się Twa beztroska.
-Kim jesteś? - zdziwiła się dziewczyna.
-Twoją dobrą wróżką, kochaniutka - roześmiała się szyderczo kobieta, ukazując przy tym cały rząd idealnie białych zębów.
-Ty nie jesteś prawdziwa, to tylko zły sen - krzyknęła zrozpaczona dziewczyna. Nie mogła uwierzyć w to, co tu się dzieje. Dlaczego jest naga, dlaczego one wszystkie są. Nagle poczuła ogromny wstyd. Wstydziła się swojego nagiego ciała. Kiedy zdała sobie sprawę z tego, że nie jest niczym okryta, kiedy dostrzegła swoje chude kończyny, płaską klatkę piersiową, powykrzywiane palce, i kiedy dostrzegła, że każda z kobiet ma idealne proporcje, idealnie jędrny biust, każda jest piękna i nieskazitelna, chciała jak najszybciej ukryć swoje niedoskonałości. Z braku czegokolwiek, nieudolnie starała się zakryć rękoma. Zrobiła kilka kroków w tył, panicznie szukając wzrokiem drogi ucieczki. Ale drogi ucieczki nie było. Nie wiedziała nawet, jak się tam znalazła.
-Stąd nie uciekniesz, dziecko. To Twoje przeznaczenie - powiedziała któraś z kobiet stojących zaraz za jej plecami.
-No już, nie wstydź się dziecino. Kiedyś wszystkie tak wyglądałyśmy - odrzekła kolejna.
-Żadna z was nie jest prawdziwa! Odczepcie się ode mnie! Po co mnie tu przywlokłyście?! - krzyknęła zrozpaczona dziewczyna. Nie wiedząc, co robić, zaczęła po prostu biec przed siebie na oślep. Przedarła się przez kilkadziesiąt kobiet, które nawet nie próbowały jej zatrzymać. Po prostu się śmiały. Głośno i szyderczo.
-Biegnij, głupia, dalej. Ciekawe, jak daleko zabiegniesz!
-Głupia smarkulo! Jak ty mało wiesz!
-Idiotka! Małą, chuda, brzydka i w dodatku idiotka! Niespotykane!
-Skąd tyś się wzięła głupia smarkulo?!
Wszystkie te okrzyki zamiast przelatywać koło jej uszu, wlatywały wprost do serca. Odebrało jej to siły. Przestała biec. Zamiast tego stanęła na środku i zaczęła głośno płakać. Przykucnęła skulona koło ogniska i skryła głowę w ramionach.
-Chodź dziecko, coś ci pokażę - usłyszała zza pleców. Odwróciła się. Ujrzała tę samą kobietę, która podeszła do niej na początku. Teraz wydawała się bardziej ludzka, bardziej przyjazna. Nawet się do niej uśmiechała. Teraz dopiero zauważyła, jak piękna była ta kobieta. Wysoka, szczupła, o ciemnych oczach i kruczoczarnych włosach. Wyglądała na 25 lat, jednak Drakonia podświadomie wiedziała, że kobieta jest o wiele starsza. Wstała. Powycierała łzy. Przestała już tak wstydliwie się zakrywać.
-Co chcesz mi pokazać?
-Chodź, zobaczysz. Nie bój się. - wzięła ją za rękę i zaprowadziła przed największe ze wszystkich ognisk. Tam Drakonia ujrzała jedynego mężczyznę. Wielkiego, wysokiego na 2 metry, nieludzko owłosionego, ale szalenie przystojnego. W jego oczach i uśmiechu było coś szalenie niebezpiecznego, ale i pociągającego. I wtedy oto po raz pierwszy poczuła to, o czym rozmawiały jej rówieśniczki. Dziwne mrowienie tam na dole. Dotknęła ręką swojego łona. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Patrzyła na mężczyznę, jednocześnie przesuwając ręką po łonie. Mężczyzna zaśmiał się.
-Widzę, że już wiesz, po co tu jesteś.
-Nie, nie mam pojęcia - szybko zabrała rękę zawstydzona.
-Dobrze, to i tak nie jest jedynym powodem Twojej obecności tutaj - odrzekł. - Od dzisiaj jesteś kobietą. Musisz tylko się dobrze zastanowić, czy chcesz być MOJĄ kobietą. Czy chcesz doznać tego, czego doznały wszystkie inne, zgromadzone tutaj. Dostać to, po co one przyleciały tu z całego świata.
-Czyli co? Kim Wy wszyscy jesteście?
-Podejdź bliżej, a wszystkiego się dowiesz.
Dziewczyna się przestraszyła. Miała podejść do ogromnego mężczyzny, który był kompletnie nagi. Po raz pierwszy w życiu ujrzała męskie przyrodzenie. Miała ochotę go dotknąć. I wiedziała, że on o tym wie. Dlaczego tak bardzo go pragnęła? I równie mocno się go bała?
-No już, nie bój się - tym razem uśmiechnął się bardziej przyjaźnie, bardziej ludzko. Podeszła. Ujął jej dłoń. - Masz, napij się. Trochę się rozluźnisz. - podał jej wielki kielich czerwonego wina. Wypiła wszystko. Nie oszczędziła ani kropli. Mężczyzna uśmiechnął się i dotknął jej piersi. Poczuła dreszcz przechodzący przez całe jej ciało. Przesunął ręką w dół brzucha. Zjechał jeszcze niżej. Dotknął jej łona. Wystraszyła się, ale nie odsunęła go. Zamiast tego, spojrzała mu głęboko w oczy i uśmiechnęła się zachęcająco. Złapał ją za biodra i odwrócił tyłem do siebie. Wygiął ją tak, że musiała podeprzeć się rękoma, żeby nie upaść. I wtedy go poczuła. Poczuła, jak wielkie jest jego przyrodzenie. Na początku chciała krzyknąć z bólu, jednak bardzo szybko ból przerodził się w rozkosz. Poczuła dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Chciała tego. Teraz już wiedziała to na pewno. Był taki męski, taki wielki. Nie to, co chłopcy z okolicy. Wiedziała, że to nie jest zwykły mężczyzna. Ale w tym momencie nie dbała o to. Czuła, jak wszystkie jej palce pulsują, jak krew tętni w żyłach. Czuła każdy najmniejszy ruch mężczyzny, to, jak zmieniał tempo. Zaczęła jęczeć z rozkoszy. Chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie. Poczuła, jakby miała zaraz wybuchnąć z rozkoszy i bardzo jej się to podobało. Mężczyzna w końcu z niej wyszedł i odwrócił przodem do siebie.
-Już. Jesteś już moja. Nie ma już odwrotu.
-Ale... Ale co to znaczy Twoja? Kim Ty w ogóle jesteś?
-W swoim czasie wszystko zrozumiesz
-Nie! Nie w swoim czasie! Chcę wiedzieć już teraz! Kim jesteś? I dlaczego mnie u ściągnąłeś?!
-Jestem Twoim Mistrzem. Od teraz będziesz mnie tak nazywać.
-Mistrzem? Co tu się dzieje? - dziewczyna nagle poczuła się bardzo nieswojo. Znowu zaczęła się bać
-Masz, napij się jeszcze. Nie panikuj. Proszę, nikt Cię tu nie skrzywdzi. Od teraz jesteś jedną z nas. Jesteśmy jednością. Napij się, śmiało. - podał jej kolejny kielich wina. Dziewczyna bała się go tak bardzo, że opróżniła go bez dyskusji. Nagle pociemniało jej przed oczami. Upadła.

Obudziła się o świcie. We własnym łóżku. Naga. Pamięta, że kładła się spać w koszuli nocnej. I pamięta też, że była naga w śnie. Czuła zmęczenie wszystkich mięśni. I ból głowy. Ogromny ból głowy.